poniedziałek, 25 lutego 2013

Najpierw dać nadzieję, a później skutecznie ją odebrać.

Znowu przekonałam się, jak mogę polegać na swojej rodzinie. Jest mi cholernie przykro, że we mnie nie wierzą. Najpierw dają nadzieję, a później skutecznie mi ją odbierają. Chodzi o to, że chcę pójść do szkoły z internatem. Dokładniej do technikum weterynaryjnego, oddalonego o 100 km od mojego domu. Rozmawiałam z tatą i stwierdził, że jeżeli jestem pewna, że chcę to robić to mogę iść. Rozmawialiśmy nawet wstępnie, gdzie mogłabym mieszkać. Na drugi dzień, stwierdził,  że to chyba nienajlepszy pomysł. Pójdę do liceum, jest bliżej i będę miała to samo. Próbowałam wytłumaczyć mu, że w technikum będę miała praktyki, co jest dla mnie bardzo ważne. Wiem, że będę zamiatać podłogę w lecznicy czy schronisku, ale kontakt ze zwierzętami zawsze będzie. Przede wszystkim PRZEDMIOTY ZAWODOWE. Rozmawiałam z jedną panią i bardzo polecała mi pójść do tej szkoły, bo na studiach będę miała takie same szanse, jak ci z LO, a dodatkowo już będę obeznana z anatomią, fizjologią itd. Próbowałam wytłumaczyć to skutecznie moim rodzicom, ale oni wymyślali coraz to nowe powody. "Całe życie pod spódnicą mamusi. To technikum jest daleko, nie dasz sobie rady", "a co jeśli po roku czy dwóch stwierdzisz, że jednak nie chcesz tego dalej robić?", "technikum to rok w plecy, w liceum na biol-chem masz to samo", "po liceum też możesz iść na weterynarie". Na wszystko miałam odpowiedź. 'Na studia będę musiała wyjechać jeszcze dalej.', 'Jeżeli przez ostatnie kilka lat mi się nie odwidziało, to dlaczego to miałoby nastąpić teraz?', 'Może technikum mam rok w plecy, ale jest kontakt ze zwierzętami i ich 'wnętrzem' (mam tu na myśli zawodowe), a to jest dla mnie najważniejsze. A jeśli mi się wet nie spodoba to po tym też mogę iść na inne kierunki.' Oczywiście na koniec usłyszałam coś, czego nie chciałam usłyszeć. Tata powiedział: "Wiesz, że nie mam pracy. Jeśli jej nie znajdę za granicą to nie będzie mnie stać, żeby cię tam wysłać". Po tych słowach powiedziałam tylko "rozumiem" i wyszłam. Zrobiło mi się strasznie przykro. Do dzisiaj zanosi mi się na płacz. Nie wiem, co mam teraz zrobić. Zostaje mi chyba tylko modlić się, żeby tata wkrótce dostał pracę. Wszystko rozumiem, ale mógł mi to powiedzieć wcześniej. A ja już się cieszyłam, że chociaż raz uda mi się spełniać marzenia, bo jak na razie mi się nic nie udaje. Może ja robię coś źle? Może jestem taka beznadziejna? Może za mało się staram? Może ktoś próbuje mi to utrudnić? Może nie to jest mi pisane? Na te pytania chyba nigdy nie uzyskam odpowiedzi...



Pełna smutku, ale z brakiem nadziei Liz.

czwartek, 7 lutego 2013

Dziwne rzeczy.

Ostatnio dzieją się ze mną dziwne rzeczy. Zaczęłam inaczej postrzegać swojego kolegę z klasy, z którym dotychczas byłam w relacjach niemalże przyjacielskich. To głupie, bo ja go naprawdę lubię i wiemy o sobie dość dużo, bo często rozmawiamy. Mogę chyba nawet powiedzieć, że jest osobą, z którą najlepiej się dogaduję w szkole. Czasami do siebie napiszemy, ale najwięcej czasu spędzamy w szkole, szczególnie gdy nikogo z nami nie ma. Kiedyś na małej domówce u niego powiedział, że nawet gdyby miał nie wiadomo jak kochaną dziewczynę to przy pierwszej okazji by ją zdradził. Czyli już sami się przekonaliście, że jest to typowy 'lovelas'. Ale gdy podchodzi do mnie czuję się rozpromieniona. Zawsze gdy mnie o coś, poprosi - służę pomocą. Jestem zazdrosna, gdy rozmawia z innymi dziewczynami. Nie mogę się doczekać kiedy pójdę do szkoły i go zobaczę, a co więcej z nim porozmawiam. Czasem się przytulimy, poklepiemy po ramieniu, coś zagadamy zalotnie, ale tak po koleżeńsku i bardziej dla śmiechu. Nikomu o tym nie mówiłam. Nie chcę, żeby coś się między nami popsuło. Staram się to wszystko ukryć w sobie i myślę, że mi się to narazie udaje. Piszę więc tu, bo wiem, że zawsze mogę liczyć na Waszą pomoc, radę i wsparcie, a przede wszystkim na dyskrecję. Ogólnie to chyba zostawię tę sprawę w spokoju. Kiedyś mi przejdzie.

Przepraszam również za moją nieobecność tutaj. Własnie kończą mi się ferie, które przeleciały niepostrzeżenie. Nic w tym czasie nie zrobiłam, a miałam takie ambitne plany. Nie mam nawet o czym tu pisać. Kompletna pustka w głowie. Może ktoś mnie zainspiruje?

Pozdrawiam.
Liz.