poniedziałek, 22 października 2012

My God.

Mimo iż po moim blogu tego nie widać, to ja naprawdę jestem zdecydowana i uparta. Ludzie pytają mnie, jak to robię. Prawda jest taka, że ja tylko tutaj wylewam, co mi na sercu leży. Nikomu się jakoś specjalnie nie zwierzam, bo robię to tu. Wolę komuś pomagać niż rozmawiać o swoich problemach. Wczoraj wróciłam ze skupień. Może o tym wspominałam, a może nie, ale jeżdżę na skupienia do zakonu. Wszyscy mylnie twierdzą, że są to przygotowania do wstąpienia. Nic bardziej mylnego. Jeżdżę tam, aby się wyciszyć, przemyśleć pewne rzeczy, porozmawiać, pomodlić się, nauczyć czegoś i spotkać się z ludźmi. To właśnie tam nauczyłam się, co to jest obcowanie z Bogiem i drugim człowiekiem. Podziwiam te wszystkie siostry, które poświęcają swoje życie modlitwie, Bogu i ludziom, którym nieustannie pomagają. Ja akurat jeżdżę do zgromadzenia sióstr św. Elżbiety (wybaczcie, ale nie będę podawać gdzie). Przyjeżdżając tam, chętnie pomagam im w obowiązkach, ale także w pomocy ubogim, którym codziennie wydają ciepły posiłek. To wspaniałe, a zarazem smutne jak wiele może dać 'kropla' ciepłej zupy. Niejednokrotnie byłam światkiem, jak do furty zapukał ktoś biedny, spragniony i głodny. Nigdy nikt nie odmówił pomocy. Zawsze, jeżeli tylko ktoś poprosi, Siostrzyczki pomagają z wielką chęcią. Tak, nieprzypadkowo piszę 'Siostrzyczki', bo bardzo się z nimi związałam. Staram się tam przyjeżdżać jak najczęściej jest to możliwe (a muszę przejechać 80 km pociągiem, którym obecnie jadę 2 godziny -.-). W listopadzie też pojadę, na pewno. Tam nauczyłam się, co to znaczy modlitwa w życiu codziennym, który nie zawsze jest kolorowy. Teraz wiem, że niedzielna Eucharystia, jest dla mnie bardzo ważna i co tydzień odkrywam w niej coś nowego. To fascynujące, że chodząc do kościoła przez całe życie, możemy dostrzec jakieś mankamenty, o których nie mieliśmy pojęcia. Każdy inaczej to wszystko postrzega. Na blogach mało kto porusza temat wiary, a szkoda. Szkoda, bo to bardzo ważne w naszym życiu- w co wierzymy i w co (a bardziej w kogo) pokładamy swoje nadzieje i ufność. Polecam wybrać się na skupienia, do dowolnego zgromadzenia. W internecie na pewno znajdziecie coś w swojej okolicy, a jeżeli nie, to można napisać do mnie (np. w komentarzu :)), wtedy może coś poradzę albo pomogę :)
Jestem już bardzo zmęczona, więc pójdę się położyć. Jeżeli macie ochotę to piszcie, o czym mogłabym napisać następną notkę, jaką tematykę poruszyć. Jestem otwarta na propozycje. 

Miłej nocy.
Liz.

poniedziałek, 15 października 2012

Future.

To straszne, gdy masz jakieś marzenie, które nie może się spełnić. Cały czas zastanawiam się, co chcę w życiu robić, czym się zajmować, do jakiej szkoły pójść, jakie wybrać studia. W momencie, gdy uda mi się o tym nie myśleć, to zaraz wypytują mnie w domu lub szkole. Zawsze mówię to samo - idę do liceum. W głębi duszy jest inaczej. W głowie zagnieździł się pomysł pójścia do wrocławskiej szkoły ALA. Chyba chcę w życiu zajmować się muzyką, tworzyć, być artystą. Serce mówi mi, że mam iść tam, gdzie mnie ciągnie, do muzyki, do mojego ukochanego miasta Wrocław, które w moim mniemaniu jest miastem artystycznym. Gdy tylko się tam pojawię, od razu czuję się inaczej, jestem pełna pozytywnej energii i mam chęć do tworzenia. Ciągnie mnie tam. Ciągnie strasznie. Chcę tam zamieszkać jak najszybciej.  Rozum natomiast podpowiada, że muzyk to niepewny zawód (ale co w dzisiejszych czasach można nazwać pewnym zawodem?!), lepiej wybrać coś ścisłego, coś co mnie również interesuje. Ostatnio wszyscy dają mi do zrozumienia lub mówią w prost, że lepiej słuchać głosu serca. Cholera, to jest takie ciężkie! Jak powiedzieć rodzicom? Jak załatwić kasę na szkołę, internat, życie? To jest nie możliwe. Słyszałam wielokrotnie, jak rodzice rozmawiali, że krucho u nich z kasą. Nie mam odwagi ani sumienia ich prosić o pieniądze, a sama nie dam rady zarobić. Chyba mój los jest przesądzony. Rozum wygrał. Pieniądze wygrały....

czwartek, 4 października 2012

Wszystko jasne.

Wszystko już się wyjaśniło. Wszystko jasne. Czasami się zastanawiam czy posiadanie tzw. fejsa czy jakiegokolwiek innego, popularnego portalu społecznościowego ma sens. Już drugi raz muszę się dowiadywać wszystkiego w taki sposób. W sposób pośredni, bo przez naszego kochanego fejsbuczka. Czy ja zawsze muszę poznawać swój grunt (?) w taki sposób? Chyba należę do osób naiwnych, łatwowiernych, głupich i szalonych za razem. Przychodziłam na mecze, siedziałam do późna i rozmawiałam, przeziębiłam się tylko po to, żeby za kilka dni znowu odczytać "jest w związku...". Brawo mistrzu. Chyba przestanę ufać ludziom i zacznę wszystko olewać i inaczej interpretować, bo uważam, że staranie się nie ma jakiegokolwiek sensu. Nie. To kolejny raz, więc to musi być ze mną coś nie tak. No, ale chciałam wiedzieć, o co chodzi, to już wiem. Na własne życzenie. Szkoda tylko, że takie zimne i okrutne. Zawsze może być gorzej. W sumie teraz to jest już chyba to gorzej.

Najlepiej jest wyjść na dwór w deszczu, nikt wtedy nie zobaczy, że płaczesz.

wtorek, 2 października 2012

Dreams. Little dreams.

Nie każdy dzień w życiu jest wspaniały, taki jakbyśmy sobie wymarzyli. Moje 'małe marzenie' spełniło się w ostatnią niedzielę. Teraz potrzebowałabym jakiejś rady, jakiegoś znaku, co dalej? Propozycja spotkania? Bardzo chętnie, raz już w sumie prawie się spotkaliśmy, żeby porozmawiać, niestety tego dnia spadł deszcz. Nic na to nie poradzę, że nie zaleca się jeżdżenia rowerem w ulewie. Może czeka aż ja z czymś wyjdę? Nie wiem, nie chcę się narzucać. Ale co ja mam myśleć? Mówi jedno, a robi drugie. Może ja to źle odbieram? Kompletnie nie wiem, co mam robić. Boję się jakkolwiek zadziałać. Może lepiej nie działać? Poczekać aż On zacznie działać? Nigdy nie byłam tak zagmatwana. Dzisiaj miałam dwie kartkówki i sprawdzian. Nie pamiętam nawet jak mi poszło. Zrobiłam to wszystko na 'odwal się', żeby później móc myśleć. Myśleć nad czym? Nad swoją własną głupotą czy nad jego głupotą? Powtórzę to po raz setny. Mam kompletną pustkę w głowie. Nie wiem nic, nie wiem jak mam cokolwiek odbierać, jak reagować. Cały czas siedzę i sprawdzam raz telefon, raz facebook'a i myślę: napisz, napisz, napisz, napisz...

I don't know what to do, what to think. Help me. Give ma a sign. 


poniedziałek, 1 października 2012

Zdanie mini relacji.

Dzisiejszego dnia umieram. Byłam wczoraj na meczu (wiadomo chyba po co, pisałam o tym kilka notek temu ;)), zmarzłam niesamowicie, byłam w samym sweterku i trampkach. Dzisiaj kicham, prycham, smarkam i kaszlę, ale było warto! Dla tego jednego "cześć" i kilku spojrzeć było warto! :) Wczoraj do mnie napisał i zapytał czy przyjdę. Na miejscu przez przypadek przeszłam obok niego i powiedział mi "cześć". Zastygłam. Po jakimś czasie, gdy zaczął się rozgrzewać zaglądał cały czas i wyglądało jakby kogoś szukał. Następnie, gdy wszedł na boisko co jakiś czas spoglądał w moją stronę, ale długo nie posiedziałam, bo moim koleżanką zrobiło się zimno i musiałyśmy iść do domu. Ale gdy szłam kilka razy się obejrzał i uśmiechnęliśmy się do siebie. Po meczu pisaliśmy znowu i pytał się czy widziałam jak mu szło na rozgrzewce i potem napisał (wyrwę to z kontekstu) "[...] jak szliście to odwróciłem się do Ciebie[...]". Taaak, z tego co mi wiadomo to on nie ma już dziewczyny. Nie wiem, co mam myśleć. Jestem rozdarta na kilka części, ale czas pokaże. 

Idę uczyć się mejozy i mitozy. Biologia, jak miło ;))

Liz.