sobota, 31 grudnia 2011

New Year's Eve! :)

Przepraszam, że długo mnie nie było, ale miałam małe problemy z internetem i ze sobą, ale o tym napiszę kiedyś :)

Dziś Wielki Dzień, mianowicie Sylwester (chyba nikomu nie muszę o tym przypominać :)). W mieście już od kilku dni strzelają petardami (Trochę mi szkoda zwierząt, które w tym czasie są "katowane" tymi odgłosami. Dla mnie to jest do wytrzymania, ale dla nich.... eh... sama widzę to po moich psinach). Obecnie siedzę w mokrych włosach przy otwartym oknie (wiem, bardzo mądrze) i czekam aż włosy mi wyschną. Nie chcę ich katować suszarką, bo i tak są już w opłakanym stanie, a mam zamiar je dzisiaj jeszcze trochę pomęczyć :) Zaraz muszę jeszcze pójść i wyciągnąć z pieca moje ciasteczka. Mam nadzieję, że będą dobre, bo nie ukrywam, że nigdy nic nie piekłam :) Na małe całonocne party u kolegi (dobra, dobra 20 osób będzie ;o) wybieram się o godzinie 19. Jest jeszcze trochę czasu, ale ja jestem kompletnie do tego nieprzygotowana. Z resztą jak zwykle, Liz robi wszystko na ostatnią chwilę :) Wiem, co sobie pewnie pomyślicie. Młoda dziewczyna idzie na całonocną imprezę do kolegi. Bez obaw, będą sami znajomi, a nikt nie ma zamiaru upić się do nieprzytomności, bez przesady, nie zadawałabym się z takim towarzystwem. Spokojnie, moi i kolegi rodzice o wszystkim wiedzą. Dobra, dobra jak tam Wy spędzacie ten wyjątkowy dzień? Mama już na mnie krzyczy, że mam wstać od komputera i trochę jej pomóc, bo jadą razem z moim tatą do wujostwa, gdzieś pod miasto i zostają do jutra, więc, abym ja nie została w sama w domu na noc, pozwolili mi przenocować ze znajomymi :) Jak wiecie nie słucham rapu, hip, ani nic takiego, ale przyznam się, że dzisiaj jedyna piosenka, która przychodzi mi na myśl to ta. Haha :) Dobra biegnę, bo ciastka mi się palą! ;O

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU, UDANEJ ZABAWY, ABY ROK 2012 BYŁ DLA WAS CZASEM SUKCESÓW, SPEŁNIENIA MARZEŃ. NIGDY NIE WĄTPCIE W TO, CO ROBICIE. NIGDY SIĘ NIE PODDAWAJCIE I WALCZCIE O SWOJE. NEVER SAY NEVER! HEAD TO TOP! :)
Liz.


niedziela, 25 grudnia 2011

First day of Christmas.

Powiem szczerze, ze mam mieszane uczucia, co do świąt. Nie wiem już co o tym sądzić po moich wczorajszych przemyśleniach. Chyba nie są aż takie złe, ale dalej nie uważam, że są jakieś bardzo wyjątkowe ;))
Pasterka była bardzo udana. Najlepsza na świecie, zapewniam Was. Było pełno ludzi, wszystkim się bardzo podobało, jeszcze wracając do domu ludzie składali nam gratulacje! Jestem niesamowicie szczęśliwa. Ze wspaniałymi ludźmi można zrobić wszystko! Mimo iż było nas dosyć sporo, doszliśmy jakoś do ładu i nie było żadnych problemów, które przy piętnastoosobowej grupie zdarzają się bardzo często. Wszystko było super! Pełno instrumentów, począwszy od małych grzechotek, a skończywszy na kontrabasie. Wszystko tak pięknie się ze sobą komponowało. Mówiłam to wiele razy, ale jestem dumna, że otaczają mnie tak wspaniali ludzie. Chociaż każdy z nas jest innej "subkultury" (bo tak to chyba można nazwać), każdy słucha innej muzyki,  ma inne poglądy na świat itp.,  to i tak wspaniale się wypełniamy. You are my air <3 Teraz zrozumiałam, że chcę się zajmować muzyką od świtu do nocy. Siedem dni w tygodniu. Coś pięknego...
Jestem strasznie zmęczona. Przed chwilą otworzyłam oczy i poczułam potrzebę napisania do Was. Zaraz się chyba położę znowu spać... :)




Liz.

czwartek, 22 grudnia 2011

Christmas time.

Można powiedzieć, że Boże Narodzenie już jutro. Szczerze mówiąc, to jakoś specjalnie się nie cieszę. Doszłam do wniosku, że nie lubię tych świąt. Większość ludzi podczas tych kilku dni, nie robi nic innego jak tylko się objada. Człowiek szykuje pełno jedzenia, stoi w wielkich kolejkach w supermarketach, stara się aby wszystko wyglądało smakowicie i ładnie, tylko po to, aby ktoś przyszedł i to za przeproszeniem zeżarł w parę minut. Kilka godzin lub nawet dni szykowania, tylko po to, aby to wszystko zniknęło w mgnieniu oka. Może komuś to sprawia radość - mi jakoś niespecjalnie. 
Co do moich sobotnio-niedzielnych planów, to myślę, że wszystko wypali. Cieszę się, że będziemy mogli wspólnie pobawić się muzyką. Ja tak to nazywam. Zabawa, bo muzyka to nic innego jak ciężka praca, a zarazem wspaniała zabawa! I love it. 

Nie potrafię składać życzeń, jednakże czuję, że wypadałoby coś tutaj napisać :)

ŻYCZĘ WSZYSTKIM RADOSNYCH I SPOKOJNYCH ŚWIĄT SPĘDZONYCH W GRONIE NAJBLIŻSZYCH, ABY NADCHODZĄCY ROK BYŁ JESZCZE LEPSZY NIŻ WŁAŚNIE MIJAJĄCY. NIECH NIKT NIE ZAPOMINA, ŻE WIARA CZYNI CUDA, TRZEBA TYLKO WIERZYĆ, ŻE SIĘ UDA. ZUCHY, GŁOWA DO GÓRY, TRZEBA SPEŁNIAĆ SWOJE MARZENIA! :)
MERRY CHRISTMAS!

LIZ.

piątek, 16 grudnia 2011

Weekend.

Hej, hej, hej, czy czujecie magię tych świąt? Ja jakoś nie specjalnie, ale mam nadzieję, że wkrótce coś poczuję. Chyba najbardziej brakuje mi śniegu. Trzymam kciuki, aby w Wigilię chociaż trochę poprószyło, miło iść tak w nocy na pasterkę i oglądać szopkę, podczas gdy pada śnieg, a na około jest biało. W tym roku mamy kilka pomysłów na pasterkę. Może coś się uda nam zrealizować. Wszystkim zawsze się podoba, gdy coś robimy, bo prawdę mówiąc tutaj się NIC nie dzieje. Ale to jeszcze nic nie wiadomo, bo nikt jeszcze nie ma pojęcia, czy przypadkiem nie wyjedzie gdzieś z rodziną. Jednak, mam nadzieję, że będzie dobrze, bo jest nas ponad dziesięcioro. Tak bardzo nie lubię stać w miejscu i nic nie robić, zawsze na dookoła mnie musi się coś dziać, nie ma innej opcji! :D
Macie już jakieś prezenty dla swoich bliskich? Szczerze mówiąc, nasza paczka przyjaciół, nie kupuje sobie prezentów. Wystarczy nam sama nasza obecność, cieszymy się każdą chwilą spędzoną ze sobą. Gramy, śpiewamy, tańczymy, każdy z nas ma swoje poglądy i zainteresowania, a jednak świetnie się dogadujemy. Jestem niesamowitą szczęściarą, że otaczają mnie tak wspaniali ludzie! 


Od kilku dni zastanawiam się, czy jest sens pisania tutaj notek. Sprawia mi to wiele przyjemności, ale czyta to tylko jedna osoba (której bardzo dziękuję :*). Chciałam się tutaj dzielić swoimi przeżyciami i poznać historię i poglądy na świat innych osób, ale widzę, że to jakoś nie ma najmniejszego sensu, bo chyba nikogo to nie ciekawi.


Song.

Miłego wieczoru.
Liz.

wtorek, 13 grudnia 2011

.

Przepraszam, ale w ten weekend miałam małe zamieszanie. Musiałam pomóc mojej przyjaciółce. Dziewczyna jest w rozsypce, powód pewnie wiadomy. Rozstali się w zgodzie, co rzadko się zdarza, ale ona strasznie cierpi. W sumie ja się spodziewałam tego, że już dłużej nie będą razem. Coś się zaczęło psuć. Spędzali ze sobą coraz mniej czasu, coraz częściej się kłócili. To nie było już to, co kiedyś. Aż wreszcie po długiej rozmowie, na spokojnie się rozstali. Szanuję takie decyzje. Uważam, że rozstanie w zgodzie jest jak najbardziej w porządku. Wspólnie postanowili, że już razem nie będą. On jest naprawdę w porządku. Zachował się w stosunku do niej bardzo fair. Mało kogo stać na szczerość. Wiem, że on również cierpi z tego powodu, ale nie daje po sobie tego poznać. Zostali przyjaciółmi. Dziwnie to brzmi, ale rozmawiają ze sobą i to często. Nie chcą rzucić tego ot tak. Powiem szczerze, że ja chyba bym tak nie potrafiła. Ale szanuję ich decyzję i będę ich wspierać, bo oboje znam bardzo dobrze. Cieszę się jednak, że nie weszli na wojenną ścieżkę, bo najbardziej się tego obawiałam. Byli ze sobą osiem miesięcy i nie wyobrażam sobie, że po takim czasie mogliby nagle urwać ze sobą kontakt. Tym bardziej, że często się ze sobą spotykamy, bo mamy wspólne towarzystwo. Mam nadzieję, ze dobrze im się w życiu powiedzie i zostaną przyjaciółmi na długie lata. 


Tymczasem idę się położyć. Głowa mnie strasznie boli, a do tego jestem niewyspana. Jak zwykle w sobotni poranek ktoś musi zakłócić mój stoicki spokój. 

piątek, 9 grudnia 2011

Again.

Nie potrafię sobie poradzić z moimi myślami. Wszystko jest tak chaotyczne, że nie ogarniam. Jak na mnie to za dużo. Dowiedziałam się wielu rzeczy, które na zawsze zmienią chodź trochę moje życie. Niestety nie mogę tutaj o części z nich opowiedzieć, ponieważ OBIECAŁAM nikomu ich nie wyjawić. 
Rozstania są ciężkie. Wiem to i zdaję sobie sprawę, że kiedyś będziemy musieli się usamodzielnić i opuścić swoje korzenie. Wyjazd na studia, czy chociażby szkoła średnia. Tym bardziej, że rozważam pójście do internatu. Opuszczenie rodziny, przyjaciół, wszystkiego, co przez wiele lat się budowało i posiadało. Trzeba od nowa zacząć układać swoje życie. Nie wiem, czy Wam wspominałam, ale od kilku lat prowadzę z rodzicami dom tymczasowy dla psów. Szczerze mam tego serdecznie dość. Nie dlatego, że trzeba się tymi zwierzakami zajmować, bo to jest najlepsze zajęcie. Kocham zwierzęta i zawsze będę z nimi w jakiś sposób związana. Chodzi o to, jaki mam stosunek do nich. Ich odejście sprawia, że z dnia na dzień cierpię coraz bardziej. Nie chcę już cierpieć, gdy któryś z moich podopiecznych trafi do adopcji. Wiem, że są pod dobrą opieką i że jest im tam dobrze, ale za bardzo się z nimi zżywam. Zawsze tak miałam i mam. Nie chcę przeżywać tylu rozczarować. Nie chcę! Za bardzo się przywiązuję do ludzi, zwierząt i miejsc. Wiele razy płakałam w nocy z tęsknoty za znajomymi z obozów itp. Nie wiem dlaczego, ale tak mam. 
W poniedziałek była wywiadówka w szkole. Kazanie w domu oczywiście było. Nic nie poradzę na to, że nic mi się nie chce. Skupiam się teraz głównie na muzyce. Jestem świadoma tego, że kiedyś będę żałować swoich decyzji, ale narazie jakoś mnie to specjalnie nie rusza.  Co będzie to będzie. Taki wiek - mawiają. Nic na to nie da się poradzić. Nikt na mnie nie wpłynie, ponieważ nie ulegam presji, gdy ktoś mi rozkazuje, burzę się jeszcze bardziej. Nie, nie użalam się nad sobą. To są tylko moje rozważania i obserwacje. Nic więcej.


Buntuję się. Decyduję. Zmieniam. Odnajduję siebie. Idę. Działam. Budzę się. Doświadczam. Podnoszę się. Marzę. Zwyciężam. Odkrywam. Wymagam. Myślę. Wierzę. Krzepnę. Rozwijam się. Pytam. Jestem.
                                                     - Paulo Coelho 

niedziela, 4 grudnia 2011

Weekend&rozważania

Nie było mnie tutaj przez tydzień. Nawet się nie zorientowałam jak to szybko minęło. Wczoraj byłam na domówce. Jak wyszłam z domu o 15, tak wróciłam o 24, oczywiście mówiąc mamie, że jestem u koleżanki i pomagam jej w formatowaniu kompa. Jednakże, bez obaw, nic się nie działo nieodpowiedniego. Oglądaliśmy... próbowaliśmy oglądać horror, ale trochę nam to nie wyszło. Jak zwykle wszyscy się śmiali z byle czego. Norma.  Długo też siedzieliśmy w milczeniu, bo wszyscy byli zmęczeni i nagle posnęliśmy na sobie. Tak z dobrą godzinę drzemaliśmy, aż nagle wszystkim pies mordę lizał - w sensie dosłownym! :D Potem doszło do nas jeszcze kilka osób i zaczęliśmy imprezę ;d Tutaj nie będę wyjawiać szczegółów :D :p

Nie wiem, czy ktoś z Was o tym wie (pewnie nie), ale nie słucham rapu, hip-hopu, reggae. Czasami zdarza mi się, że kilka kawałków mi się spodoba, ale to tyle. Z tego typu muzyką spotykam się tylko i wyłącznie wtedy, gdy ktoś z moich znajomych puści taki kawałek. Moje otoczenie składa się głównie z osób, które słuchają takiej muzyki, więc jestem w zmuszona do znoszenia tego. Szanuję ich, a oni szanują mnie, więc nie naśmiewają się ze mnie, że jestem odmienna. Jednakowoż nie przeszkadza mi też ta muzyka, bo wychowałam się na tym i to są w pewnym sensie moje korzenie. Jeszcze kilka lat temu słuchałam metalu i hard rocka. Teraz również nie gardzę takową muzyką, jednak już mniej jej słucham. Oczywiście rock pozostał i pozostanie w moim sercu, ale teraz głównie opieram się na muzyce jazz i soul. Coraz częściej rezygnuję z popu, który uważam za łatwy i tani (nie obrażając tutaj nikogo). Rynek muzyczny sprawił, że teraz bardzo ciężko jest znaleźć jakiś popowy kawałek warty uwagi. Wszystkie piosenki są na jedno kopyto, w sumie wokalistą popowym może zostać każdym. Jednakże na godny szacunek zasługują nieliczni. Nie chcę oczywiście nikogo urazić moją opinią na ten temat, bo to jest tylko moja opinia. Ja nie jestem znawcą gatunków muzycznych, ja nie jestem wykształconym muzykiem, który skończył dobrą szkołę. Jestem amatorem, głównie samoukiem. Dużo osób mi proponuję pójście do jakiegoś show muzycznego typu "Must Be The Music", czy "X Factor". Za każdym razem mówię stanowcze nie. Dlaczego? Zaraz wyjaśnię. Nie mam skończonej, ani tym bardziej zaczętej żadnej szkoły muzycznej (czego bardzo żałuję i mam zamiar coś w tym kierunku zrobić) nawet I stopnia, nie mam żadnych autorskich kawałków, nie mam talentu ani pomysłów na komponowanie muzyki i pisanie jakichkolwiek tekstów, nawet się na tym nie znam. Jestem kiepskim samoukiem. Półtora roku gram na gitarze, znam dość dużo chwytów, jednakże coraz mniej mnie kręci ten instrument. Kilka tygodni temu zaczęłam naukę gry na pianinie. Też nie za bardzo mnie to kręci, ale na inne instrumenty nie mam warunków, bo w moim mieście nie ma jakiejś specjalnie fachowej pomocy w tej dziedzinie. Ale chcę się czegoś nauczyć. Wszystkiego uczę się sama, robię masę błędów w śpiewaniu, czasem nawet nie kontroluję swojej przepony. I ja mam iść do programu muzycznego? Nawet jeśli bym się gdzieś tam dostała, to co ja sobą będę reprezentować? Nie mam szans na zrobienie jakieś świetnej kariery, jeśli będę coverować. Przykro mi, ale tak jest. Nawet nie chcę być rozpoznawalna na ulicach, chcę po prostu zagłębić się w świat muzyki...

Muszę wziąć się za poprawianie ocen. Miłego wieczoru.
Liz.