Właśnie wróciłam ze szkoły, zaczął się długi weekend, a ja? Siedzę od tygodnia w domu. Dlaczego? Bo nikt nie ma dla mnie czasu. A nie przepraszam. Mają dwie koleżanki, które w przerwie między chłopakiem, a szkołą idą ze mną na piętnastominutowy spacer. Rozumiem, że są w życiu rzeczy ważne i ważniejsze, ale żeby NIKT z moich przyjaciół nie miał dla mnie czasu? Czuję się jak śmieć. Dosłownie. Najczęściej wychodzę z dwiema koleżankami X i Y, ale... Od jakiegoś tygodnia albo idą do swoich chłopaków, albo oni idą do nich. Dzisiaj mam wytyczony czas tylko do godz. 15:30, bo później sobie idą. Jutro też nie mają czasu, bo też gdzieś tam idą, a w piątek umówili się na mieście. I tak cały czas. Ale za to w sobotę znajdzie się dla mnie czas, bo owi chłopcy gdzieś tam wyjeżdżają czy coś. A nie, koleżanka X jedzie na urodziny dziadka (?) Fajnie, ale ja jutro pojadę chyba do ciotki, żeby nie siedzieć samemu w domu. Więc w sobotę Y będzie siedziała sama w domu. Jak smutno.
Gdy dzwonie do innych znajomych to każdy ma coś do roboty. Jeden się uczy, drugi pomaga rodzicom, trzeci dopiero wrócił ze szkoły i jest zmęczony, czwarty idzie do kościoła, piąty jest chory, szósty wyjechał, siódmemu nie dochodziły smsy, a w innym przypadku wiadomości rzekomo nie dochodziły do mnie. No tak, przecież nikt nie wie gdzie mieszkam. Czuję, że wszyscy się ode mnie oddalają, stopniowo. Jesteśmy razem tylko na imprezach. Zobaczymy co będzie za rok, gdy będziemy się widywać tylko w weekendy. Może całkiem o mnie zapomną? Czasami wydaje mi się, że już zapomnieli...
Jak na razie zostają mi tylko moje dwa wierne psiaki. One mnie nigdy nie zawiodą, zawsze wysłuchają i zechcą pójdź na spacer....