sobota, 12 października 2013

Kiełbie we łbie

Od rana czułam się dziwnie. Kręciło mi się w głowie. Wypiłam jakąś kawę i poszłam sprzątać (jesienią często mam problemy z ciśnieniem, ale po kawie zawsze mi lepiej;)). Ok. 15 dostałam cynk od koleżanki, że w mieście organizowany jest jakiś koncert. Zgodziłam się bardzo chętnie. O 16 zebraliśmy się ze znajomymi na rynku i wyruszyliśmy do pobliskiego domu kultury. Wszystko było ok, gdyby nie to, że było mi strasznie zimno. Czyłam, że głowa mi paruje, a po plecach przechodzą mi zimne dreszcze. Oczy zaczęły mnie dziwnie szczypać. Pomyślałam, że to ze zmęczenia. Jutro się wyśpię i wszystko będzie cacy. Niestety się myliłam. Przyszłam do domu i rodzice od razu zauważyli po moich oczach, że jestem chora. Mam 38.8 stopni gorączki, światłowstręt. Do tego bolą mnie migdały i węzły chłonne. Zobaczymy, jak będzie jutro. Boję się, że znowu dopada mnie ta starszna angina. We wtorek mam zajęcia praktyczne w szkole i do tego czasu muszę wyzdrowieć, bo mam mega dużo nauki na ten przedmiot, a jeśli nie będzie mnie na nim, to będę musiała jakoś odrobić po lekcjach. Nie będzie to wygodne dla mnie i dla lekarza prowadzącego, więc jutro mimo możliwej gorączki, siadam pilnie i się uczę. Obecnie mam mroczki przed oczami, mama zrobiła mi już zimne okłady. Idę spać, bo inaczej umrę. Trzymajcie za mnie moooooocno kciuki!

Pozdrawiam, Liz.

niedziela, 6 października 2013

Mały wielki powrót.

Pojawiam się i znikam. Irytujące to, wiem. Ale musiałam odetchnąć. Nawet nie wiecie ile razy próbowałam coś tu napisać, ale za każdym razem wydawało mi sie to bez sensu. 

Wakacje nudne jak falaki z olejem. Całe dwa miesiące przepracowałam. Albo pilnowałam dziecka, albo pomagałam w schronisku. Byłam na pełnych obrotach 24h. Teraz mieszkam w internacie, wiec to też mnie w jakiś sposób ogranicza. No właśnie. Jestem w technikum weterynaryjnym, do którego tak bałam się iść. Jest fajnie, ale natłok zajęć i nauki mnie przygniata. Mam nadzieję, że tylko przez pierwszy rok będzie tak ciężko. W tydzień muszę nauczyć się 9 stron A4 z anatomii. Uczącego mnie lekarza nie obchodzi, że tego dnia mam jeszcze angielski, matematyke, historię i chów, na których też specjalnie mało materiału do nauki nam nie dają. Nikt nas nie oszczędza. Jest ciężko, ale mam nadzieję, że to przetrwam. W internacie jest fajnie, nawet bardzo, ale warunków do nauki tam za bardzo nie ma. Mieszkam z dwoma koleżankami, kiedy trzeba to się uczymy, ale wiadomo jak jest. Każdej się coś nagle przypomni i gadamy o głupotach, w czasie gdy powinnyśmy ostro zakuwać. Dlatego też przywożę naukę do domu, ale i to nie zdaje egzaminu. Od piątku nawet nie otworzyłam książki, a jutro kartkówka z biologii, we środę kartkówka z rozpoznawania ras zwierząt, a na czwartek znowu do nauczenia mięśnie. Zaraz mam jeszcze zamiar zrobić zadanie z angielskiego i nauczyć się na poprawę kartkówki z fizykii. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Trzeba iść pod prąd, aby dojść do celu. 

Dzisiaj juz wyjeżdżam, więc najprawdopodobniej odezwę się w weekend. Mam nadzieję, że nikt jeszcze o mnie nie zapomniał. Przepraszam, ale musiałam się oswoić z nowym otoczeniem i z tym wszystkim, co jest teraz na mojej drodze. 

Trzymajcie za mnie kciuki. Odezwijcie się, co tam u Was słychać. Pozdrawiam i do następnego razu ;)

Liz.