Od rana czułam się dziwnie. Kręciło mi się w głowie. Wypiłam jakąś kawę i poszłam sprzątać (jesienią często mam problemy z ciśnieniem, ale po kawie zawsze mi lepiej;)). Ok. 15 dostałam cynk od koleżanki, że w mieście organizowany jest jakiś koncert. Zgodziłam się bardzo chętnie. O 16 zebraliśmy się ze znajomymi na rynku i wyruszyliśmy do pobliskiego domu kultury. Wszystko było ok, gdyby nie to, że było mi strasznie zimno. Czyłam, że głowa mi paruje, a po plecach przechodzą mi zimne dreszcze. Oczy zaczęły mnie dziwnie szczypać. Pomyślałam, że to ze zmęczenia. Jutro się wyśpię i wszystko będzie cacy. Niestety się myliłam. Przyszłam do domu i rodzice od razu zauważyli po moich oczach, że jestem chora. Mam 38.8 stopni gorączki, światłowstręt. Do tego bolą mnie migdały i węzły chłonne. Zobaczymy, jak będzie jutro. Boję się, że znowu dopada mnie ta starszna angina. We wtorek mam zajęcia praktyczne w szkole i do tego czasu muszę wyzdrowieć, bo mam mega dużo nauki na ten przedmiot, a jeśli nie będzie mnie na nim, to będę musiała jakoś odrobić po lekcjach. Nie będzie to wygodne dla mnie i dla lekarza prowadzącego, więc jutro mimo możliwej gorączki, siadam pilnie i się uczę. Obecnie mam mroczki przed oczami, mama zrobiła mi już zimne okłady. Idę spać, bo inaczej umrę. Trzymajcie za mnie moooooocno kciuki!
Pozdrawiam, Liz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz