Przepraszam, że nie było mnie tutaj przez jakiś czas. Niestety, na początku miałam problemy z komputerem, a później wyjechałam z rodziną na narty. Wiadomo - ferie, które niestety dla mnie już się kończą :( Ile ja bym dała, aby chociaż tydzień pozostać w domu.
W poniedziałek byłam w Poznaniu na nowym filmie Agnieszki Holland pt. "W ciemności". Myślę, że zasłużył sobie na Oskara, chociaż prawdę mówiąc, sama nominacja jest już wielkim sukcesem. Cały czas film trzymał w napięciu (tylko siedzący koło mnie dziadek kaszlący flegmą mnie w pewnym momencie rozśmieszył). Po wyjściu z sali miałam ciarki na plecach, a dzieje się u mnie tak tylko wtedy, gdy "coś" na to sobie na prawdę 'zasłużyło'. Nie mam słów, po prostu coś pięknego, oglądałam wiele filmów tego rodzaju, ale myślę, że z nich wszystkich ten jest najlepszy. Nie umiem się do tego wszystkiego ustosunkować.
Przykro mi, ale nie mam pomysłów na notki. Może macie do mnie jakieś pytania, może chcecie, abym wypowiedziała się na jakiś temat i powiedziała, co o tym sądzę, może macie jakiś pomysł na jaki temat mogę napisać notkę? Jeśli coś Wam przyjdzie do głowy, to bardzo proszę pisać pod tą notką i kolejnymi swoje propozycję. Będę bardzo wdzięczna :))
Liz.
piątek, 27 stycznia 2012
sobota, 14 stycznia 2012
Semi.
Może zauważyliście, że jestem wielbicielką zwierząt i ekologii. Jestem semiwegetarianką. Wiem, że to jest niesłusznie uważane, za rodzaj wegetarianizmu, bo nie można być pół wege, jednakże zmierzam do tego, aby nim zostać w 100%. Niestety moi rodzice są na tyle uparci, że nakazują mi jeść chociaż drobne przetwory mięsne. Zgodziłam się na jedzenie tylko ryb i drobiu. Nawet znajoma siostra zakonna była zdziwiona moimi poglądami. Wyjaśniłam jej, że nie toleruję tego, w jaki sposób zwierzęta zostają zabijane. Uważam, że nawet świnia ma prawo do życia, tak jak i ja. Ludzie nie wyobrażają sobie zjeść psa, ja nie wyobrażam sobie zjeść nawet krowy. Tłumaczyła mi, że Bóg stworzył zwierzęta, po to, aby służyły człowiekowi itp, Dobrze, mogłabym to zaakceptować, gdyby nie to, że one cierpią. Bardzo cierpią. Mało kto się tym interesuje. Mało kto wie, że duża część kurczaków, gdy "idzie pod nóż" jest przytomna. Jajka też staram się ograniczyć do minimum. Nie chcę być weganem. Chodzi mi głównie o niehumanitarne życie i niegodną śmierć tych istot. Jeśli chodzi o polowania to jestem im przeciwna tylko w pewnym stopniu. Jeżeli zwierzyny jest za dużo i mogą z tego powodu cierpieć, ok można zabić, ale w taki sposób, aby ono nie cierpiało! Dużo osób uważa, że świata przez to nie zbawię, że na silę próbuję uratować część zwierząt. Mój tato wielokrotnie powtarza, że o zwierzęta trzeba dbać, ale jego zdaniem lepiej wydać pieniądze na chore dziecko. Trochę racji ma, jednakże to mnie nie przekonuje. Nadal będę działać w kierunku ratowania zwierząt i nic tego nie zmieni. Gdy wyjadę z mojego miasta, mam zamiar zatrudnić się w wolontariacie w schronisku lub zoo etc. Pomyślicie sobie, "A rośliny? Przecież one też żyją", dobra żyją, ale spójrzcie na to. Chodzisz po trawniku, nic się z nim nie dzieje, zregeneruje się, a gdy nadepniesz na zwierze? Będzie to dla niego bolesne. No właśnie, zwierzęta mają mózg, mają jakąś tam świadomość tego co się dzieje, roślina nie. Staram się nie używać kosmetyków testowanych na zwierzętach, nie toleruję prawdziwej skóry i futer.Zwierzęta nie mają praw, ale mają w jakimś stopniu umysł i świadomość. Możecie się ze mną zgadzać lub nie, ale ja mam swoje poglądy i nie zamierzam ich zmieniać! Dążę do tego, aby jak najbardziej zminimalizować mięso w mojej diecie. A Wy co o tym sądzicie? :)
wtorek, 10 stycznia 2012
Bad - worse - the worst ?
Czasami jest taki dzień, gdy już budząc się wiemy, że coś pójdzie nie po naszej myśli. Nie mamy ochoty wstawać z łóżka, aby nie pogorszyć swojej sytuacji. Tak było wczoraj. Tylko otworzyłam oczy i już wiedziałam, że to nie będzie dobry dzień. Nie chodzi tutaj o mojego przyjaciela, bo z nim jest już lepiej. Tutaj chodzi o mnie. W szkole było wszystko w zadziwiającym porządku. Przyszłam do domu, usiadłam przy komputerze i weszłam na wszystkie strony, które zazwyczaj odwiedzam. Na facebooku zobaczyłam komunikat "... zmienił status z "wolny" na "w związku", zamarłam. Od tego momentu nie ruszam się z pokoju. Oczywiście musiałam iść dzisiaj do szkoły, bo mama nawet nie chciała słyszeć, że zostanę w domu. Wczorajszy i dzisiejszy dzień przesiedziałam samotnie w pokoju. Wyłączyłam telefon, nie wchodzę na gg, facebook itp. Nie chcę mieć kontaktu z nikim. Cisza i spokój, to jest to, czego dzisiaj najbardziej potrzebuję. Cały czas się wypierałam, że nic nie czuję, że z mojej strony to nic szczególnego, ale ta wiadomość zadała mi głęboki ból. Miało tak nie być. Miało nie być jakiś szczeniackich zauroczeń. Wiem, w tym momencie przeczę sama sobie. Kiedyś pisałam, że dla mnie takie coś się nie liczy, młodzieńcze miłości to głupia rutyna!
Poduszka mokra od łez i miliony pytań, jedno główne, zadawane najczęściej: dlaczego?! Żyłam w niepewności, czy on może też coś czuje. Niestety już wiem na czym stoję. W sumie to już nie stoję, ale ta niepewność była dużo lepsza niż prawda. Racja, czasami ludzie wolą nie znać prawdy, a może nawet lepiej jest jej nie znać... .
piosenka.
Poduszka mokra od łez i miliony pytań, jedno główne, zadawane najczęściej: dlaczego?! Żyłam w niepewności, czy on może też coś czuje. Niestety już wiem na czym stoję. W sumie to już nie stoję, ale ta niepewność była dużo lepsza niż prawda. Racja, czasami ludzie wolą nie znać prawdy, a może nawet lepiej jest jej nie znać... .
piosenka.
piątek, 6 stycznia 2012
Life or death? Search help!
Jak pocieszyć człowieka zdesperowanego do tego stopnia, że jest w stanie porzucić najpiękniejszy dar, jaki kiedykolwiek został dany przez Boga? Zaledwie kilka miesięcy, wydarzeń wzbudziło ogromną niechęć do siebie samego i do całego świata. Jak pomóc osobie, która chodzi z żyletką w kieszeni? Która pod poduszką chowa tabletki usypiające? Która ciągle mówi o śmierci i nie może znieść życia. Wszystko jest do przezwyciężenia. Czasami wydaje Ci się, że jesteś w stanie pomóc wszystkim nawet w najtrudniejszych chwilach. Masz rację, wydaje Ci się, bo nie jesteśmy w stanie uszczęśliwić całego świata. Bezsilność dopada nas z zaskoczenia. Myślimy, że zawsze znajdzie się jakiś pretekst, aby wybić komuś śmierć z głowy. Niestety, nie zawsze to pomaga. Czasami dopada nas ogromy smutek i złość. Zawsze mamy sobie coś do zarzucenia. Jeżeli samemu nie dajesz sobie rady, szukaj pomocy. Nigdy się nie poddawaj, nawet, gdy myślisz, że już gorzej być nie może.
Tak. Piszę tutaj o konkretnej osobie. Wczoraj wieczorem mój przyjaciel próbował popełnić samobójstwo. Łyknął jakieś prochy. Na szczęście jego siostra w porę weszła do pokoju i po jakimś czasie był już w szpitalu. Czuję się winna. Niestety nie tylko ja. Mówił nam już o tym kilka razy, jednakże zawsze udawało nam się jakoś go odsunąć od tej myśli. Byliśmy przekonani, że tak będzie i tym razem. O co chodzi? Stracił 'miłość swojego życia'. Jego dziewczyna jakiś czas temu zginęła w wypadku samochodowym. Był załamany. Bardzo się kochali, wyglądali na bardzo szczęśliwą parę. Wszyscy żartowali sobie, że zostaną ze sobą do końca życia i nie będą mogli spróbować żyć z kimś innym. Chyba wziął sobie to do serca. Całe szczęście lekarzom udało się go uratować. Byłam już dzisiaj dowiedzieć się czegoś w szpitalu, jednakże nie chciano mnie do niego wpuścić. Dowiedziałam się tylko od jego ojca, że w ostatniej chwili trafił do szpitala i teraz ma się już lepiej. Będzie pod opieką psychologa. To straszne. Kilka minut zwłoki i mogłoby już go nie być. Nie mogę się załamywać. Musze mu pokazać, że jestem z nim i pomogę mu. Dam z siebie wszystko i razem z tego wyjdziemy. Zdaję sobie sprawę, że nie będzie łatwo, ale nie poddam się. Przyjaźnimy się już kilka lat i znam go bardzo dobrze. Wiem, że zawsze walczył o swoje, nigdy się nie poddawał, był człowiekiem niemalże idealnym pod względem 'waleczności' i wytrwałości. Zawsze to ja potrzebowałam od niego pomocy. Zawsze to ja prosiłam go o wsparcie. Teraz czas się zrewanżować. Kocham go jak brata i będę walczyć o jego szczęście. Śmierć to nie jest wyjście. Samobójstwo to tchórzostwo, a nie ucieczka od wszystkiego. Nie rozwiążemy w ten sposób żadnych problemów. Wręcz przeciwnie. Porzucone i nieogarnięte zostaną tutaj i już nigdy nie dowiemy się prawdy. Jest mi strasznie trudno w tej sytuacji. Nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Mam wsparcie w rodzicach, którzy pomogą mi być silną. Możliwe, że nie wiedzą, co teraz oboje przechodzimy, ale starają się nas zrozumieć. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Zdaję sobie sprawę, że nie stanie się to w tydzień, czy miesiąc. Jestem gotowa na poświęcenie i nawet wieloletnie wsparcie. Nigdy go nie opuszczę. Będę zawsze przy nim, aby nigdy nie czuł się samotny...
Za jakiś czas może napiszę, jak się sprawy mają. Narazie nie pozostaje nam nic innego, jak wiara i nadzieja, na lepsze jutro. Pamiętajcie, że śmierć nie jest wyjściem. Zawsze będzie ktoś , kto Wam pomoże. Nie zapominajcie o tym. Dobranoc.
Liz.
Tak. Piszę tutaj o konkretnej osobie. Wczoraj wieczorem mój przyjaciel próbował popełnić samobójstwo. Łyknął jakieś prochy. Na szczęście jego siostra w porę weszła do pokoju i po jakimś czasie był już w szpitalu. Czuję się winna. Niestety nie tylko ja. Mówił nam już o tym kilka razy, jednakże zawsze udawało nam się jakoś go odsunąć od tej myśli. Byliśmy przekonani, że tak będzie i tym razem. O co chodzi? Stracił 'miłość swojego życia'. Jego dziewczyna jakiś czas temu zginęła w wypadku samochodowym. Był załamany. Bardzo się kochali, wyglądali na bardzo szczęśliwą parę. Wszyscy żartowali sobie, że zostaną ze sobą do końca życia i nie będą mogli spróbować żyć z kimś innym. Chyba wziął sobie to do serca. Całe szczęście lekarzom udało się go uratować. Byłam już dzisiaj dowiedzieć się czegoś w szpitalu, jednakże nie chciano mnie do niego wpuścić. Dowiedziałam się tylko od jego ojca, że w ostatniej chwili trafił do szpitala i teraz ma się już lepiej. Będzie pod opieką psychologa. To straszne. Kilka minut zwłoki i mogłoby już go nie być. Nie mogę się załamywać. Musze mu pokazać, że jestem z nim i pomogę mu. Dam z siebie wszystko i razem z tego wyjdziemy. Zdaję sobie sprawę, że nie będzie łatwo, ale nie poddam się. Przyjaźnimy się już kilka lat i znam go bardzo dobrze. Wiem, że zawsze walczył o swoje, nigdy się nie poddawał, był człowiekiem niemalże idealnym pod względem 'waleczności' i wytrwałości. Zawsze to ja potrzebowałam od niego pomocy. Zawsze to ja prosiłam go o wsparcie. Teraz czas się zrewanżować. Kocham go jak brata i będę walczyć o jego szczęście. Śmierć to nie jest wyjście. Samobójstwo to tchórzostwo, a nie ucieczka od wszystkiego. Nie rozwiążemy w ten sposób żadnych problemów. Wręcz przeciwnie. Porzucone i nieogarnięte zostaną tutaj i już nigdy nie dowiemy się prawdy. Jest mi strasznie trudno w tej sytuacji. Nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Mam wsparcie w rodzicach, którzy pomogą mi być silną. Możliwe, że nie wiedzą, co teraz oboje przechodzimy, ale starają się nas zrozumieć. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Zdaję sobie sprawę, że nie stanie się to w tydzień, czy miesiąc. Jestem gotowa na poświęcenie i nawet wieloletnie wsparcie. Nigdy go nie opuszczę. Będę zawsze przy nim, aby nigdy nie czuł się samotny...
Za jakiś czas może napiszę, jak się sprawy mają. Narazie nie pozostaje nam nic innego, jak wiara i nadzieja, na lepsze jutro. Pamiętajcie, że śmierć nie jest wyjściem. Zawsze będzie ktoś , kto Wam pomoże. Nie zapominajcie o tym. Dobranoc.
Liz.
Subskrybuj:
Posty (Atom)