Byłam u lekarza i okazało się, że to dość mocne przeziębienie, ale muszę uważać, bo szybko może się ono zamienić w zapalenie oskrzeli. Do końca tygodnia mam zakaz wychodzenia z domu. DAMN! Czyli moje plany na ten tydzień runęły. Miałam iść na spotkanie z moim znajomym (powiedzmy, że tak go możemy nazwać), który jest muzykiem. Miał mi pomóc i wytłumaczyć jak mam się przygotować do startowania do szkoły muzycznej. Niestety musiałam spotkanie przenieść na inny termin. Nie wiem czy mogę się Wam tutaj rozpisać o co chodzi z tą szkołą, bo boję się zapeszyć. Ale może opowiem Wam jak zaczęła się moja przygoda z muzyką.
Jak wiecie (lub nie) moim głównym gatunkiem (nie wiem jak to ująć) jest jazz. Jednak to nie było takie jasne od początku. Jako "dziecko ulicy" wychowałam się na rapie. W pewnym momencie poczułam, że to nie jest to. Zaczęłam szukać. We wszystkim mi czegoś brakowało. Hip-hop, rap, pop, metal, rock, reggae itd. - nic nie dawało mi satysfakcji, ukojenia. Jednak nigdy nie zaglądnęłam do bluesa, jazzu. Myślałam: "łee, w tym nie ma nic fajnego, brak jakiegoś porządku". Do czasu... Gdy zaczęłam wgłębiać się w tajniki tego gatunku, to zrozumiałam, że bardzo, ale to bardzo się myliłam. Właśnie w jazzie znalazłam ten spokój, którego mi brakowało. Właśnie ten brak ładu mnie zafascynował. Jesteś wolny jak ptak. Wszystko należy do Ciebie, grasz, tworzysz to co czujesz. Nie ma jakiś ścisłych reguł. Tego nie da się nigdzie wyczytać, to trzeba poczuć na własnej skórze, we własnym umyśle, we własnym sercu. Improwizacja - coś pięknego, co sprawia, że jedna piosenka za każdym razem może brzmieć inaczej, sprawia, że utwór nigdy się nie znudzi. Zawsze można dodać coś nowego. Zasady jazzu są tak obszerne i różnorodne, że nikt nawet nie ma zamiaru się ich uczyć na pamięć. Wystarczy poznać kilka ogólnych "trików", aby wszystko było jasne. Ja niestety dość późno zainteresowałam się tym wszystkim. Było to mniej więcej rok temu. Mój przyjaciel pokazał mi kilka standardów jazzowych, wytłumaczył mi to i owo i poczułam to. Już w maju zgłosiłam się na warsztaty jazzowe (nie będę już mówiła gdzie), podczas trwania jednych, zgłosiłam się już na drugie, pod koniec wakacji. W ciągu 2 miesięcy miałam ponad 2 tygodniowy intensywny kontakt z jazzem. Było to coś niezwykłego, w tym roku też idę. Już powiedziałam rodzicom, że jeżeli nie dadzą mi kasy, to sama ją w jakiś sposób zdobędę. Z każdym dniem coraz bardziej jestem zakochana w jazzie. Codziennie odkrywam coś nowego. Nie zmienia to faktu, iż nie słucham innej muzyki. Oczywiście, że czasami robię sobie przerwę. Słucham wielorakich repertuarów, ale właśnie jazz jest moją inspiracją i natchnieniem.
Czasami wydaje nam się, że coś jest dla nas nieodpowiednie. Trzeba dać szansę, trzeba spróbować, bo może się mylimy. Może właśnie, to co z góry przekreślamy jest naszą "szukaną rzeczą", może właśnie tam jest przepis na nasze szczęście. Warto zahaczać nawet o najbardziej na pozór dziwne, zwyczajne i nudne rzeczy, bo właśnie w nich kryje się to czego szukamy. Ja zaryzykowałam. Szukałam jakiegoś wewnętrznego zaspokojenia i oto znalazłam tam, gdzie nigdy bym, ze zdrowym rozsądkiem nie zaglądnęła. Widocznie, ktoś z góry mnie poprowadził na tą drogę. "Szukajcie, a znajdziecie; proście, a będzie Wam dane".
Jak wiecie (lub nie) moim głównym gatunkiem (nie wiem jak to ująć) jest jazz. Jednak to nie było takie jasne od początku. Jako "dziecko ulicy" wychowałam się na rapie. W pewnym momencie poczułam, że to nie jest to. Zaczęłam szukać. We wszystkim mi czegoś brakowało. Hip-hop, rap, pop, metal, rock, reggae itd. - nic nie dawało mi satysfakcji, ukojenia. Jednak nigdy nie zaglądnęłam do bluesa, jazzu. Myślałam: "łee, w tym nie ma nic fajnego, brak jakiegoś porządku". Do czasu... Gdy zaczęłam wgłębiać się w tajniki tego gatunku, to zrozumiałam, że bardzo, ale to bardzo się myliłam. Właśnie w jazzie znalazłam ten spokój, którego mi brakowało. Właśnie ten brak ładu mnie zafascynował. Jesteś wolny jak ptak. Wszystko należy do Ciebie, grasz, tworzysz to co czujesz. Nie ma jakiś ścisłych reguł. Tego nie da się nigdzie wyczytać, to trzeba poczuć na własnej skórze, we własnym umyśle, we własnym sercu. Improwizacja - coś pięknego, co sprawia, że jedna piosenka za każdym razem może brzmieć inaczej, sprawia, że utwór nigdy się nie znudzi. Zawsze można dodać coś nowego. Zasady jazzu są tak obszerne i różnorodne, że nikt nawet nie ma zamiaru się ich uczyć na pamięć. Wystarczy poznać kilka ogólnych "trików", aby wszystko było jasne. Ja niestety dość późno zainteresowałam się tym wszystkim. Było to mniej więcej rok temu. Mój przyjaciel pokazał mi kilka standardów jazzowych, wytłumaczył mi to i owo i poczułam to. Już w maju zgłosiłam się na warsztaty jazzowe (nie będę już mówiła gdzie), podczas trwania jednych, zgłosiłam się już na drugie, pod koniec wakacji. W ciągu 2 miesięcy miałam ponad 2 tygodniowy intensywny kontakt z jazzem. Było to coś niezwykłego, w tym roku też idę. Już powiedziałam rodzicom, że jeżeli nie dadzą mi kasy, to sama ją w jakiś sposób zdobędę. Z każdym dniem coraz bardziej jestem zakochana w jazzie. Codziennie odkrywam coś nowego. Nie zmienia to faktu, iż nie słucham innej muzyki. Oczywiście, że czasami robię sobie przerwę. Słucham wielorakich repertuarów, ale właśnie jazz jest moją inspiracją i natchnieniem.
Czasami wydaje nam się, że coś jest dla nas nieodpowiednie. Trzeba dać szansę, trzeba spróbować, bo może się mylimy. Może właśnie, to co z góry przekreślamy jest naszą "szukaną rzeczą", może właśnie tam jest przepis na nasze szczęście. Warto zahaczać nawet o najbardziej na pozór dziwne, zwyczajne i nudne rzeczy, bo właśnie w nich kryje się to czego szukamy. Ja zaryzykowałam. Szukałam jakiegoś wewnętrznego zaspokojenia i oto znalazłam tam, gdzie nigdy bym, ze zdrowym rozsądkiem nie zaglądnęła. Widocznie, ktoś z góry mnie poprowadził na tą drogę. "Szukajcie, a znajdziecie; proście, a będzie Wam dane".
Nie wiem co powiedzieć/ napisać... Naprawdę pięknie napisałaś na końcu. Te pare zdań wprowadziły mnie w dość duży zastój, po prostu nie wiedziałam jak na to zareagować. Nic dodać, nic ująć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ps. Nowy rozdział na wierzewbrewnadziei.blogspot.com Zapraszam :)
wpadłam na Twojego bloga pierwszy raz. bardzo mi się podoba, co piszesz. Obserwuję i będę tu zaglądać. Pięknie to ujęłaś ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie - wjakwieszak.blogspot.com
Dziękuję za życzenia :* Tak jakoś wyszło, że nie napisałam o tym nigdzie, no trudno :)
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki, dzięki ;*
OdpowiedzUsuńNapisałaś mi w komentarzu, zebym napisała jakiś optymistyczny wiersz... spróbowałam i... chyba mi wyszedł ;D od dawna nie napisałam nic optymistycznego, a po tym wierszu mam lepszy humor ;D
Dzięki, dzięki, dzięki ;)
Super piszesz! Może powinnaś zostać pisarką zamiast muzykiem? ;) Ja uważam, że jazz jest spoko, nie mam nic do niego, ale słucham innej muzyki ;) A może podasz jakieś fajne piosenki jazzowe? Chętnie bym posłuchała...
OdpowiedzUsuńDziwię się czemu masz taki super blog, a tak mało obserwatorów! Podoba mi się twój blog, więc poszerzę to małe grono ;)
Pozdrawiam i zapraszam na (nie mój) blog:
http://floralyoghurt-love.blogspot.com/
Pisarką raczej nie zostanę, ale miło mi, że Ci się podoba. Jednak zostanę przy muzyce :)
OdpowiedzUsuńCo do utworów jazzowych to mogę Ci podać kilka, ale to będzie trudny wybór dla mnie. Na pewno polecam ci różne utwory Dave Brubeck Quartet, Herbie Hancock, :Song for my father". Żeby nie przebierać w utworach znalazłam dla Ciebie stronę, gdzie jest dość dużo standardów jazzowych, możesz wejść i zobaczyć tytuły http://www.alljazz.art.pl/all-Jazz-oprawa_muzyczna_na_bankiet.PDF , a jeżeli chcesz jakiś konkretny utwór to bardzo polecam ten http://www.youtube.com/watch?v=PIuHKxjlamQ ojojoj, coś długi ten komentarz, ale na ten temat mogę pisać i pisać ;)