Wiem, że nie jestem może jakaś super ładna, szczupła i zgrabna, ale nie lubię, gdy ktoś mnie z dnia an dzień olewa. Mam zamiar zamknąć drzwi, a klucz wyrzucić na środku oceanu, żeby nikt nie mógł go znaleźć. Trzeba przestać się starać i angażować, bo to do niczego dobrego nie prowadzi. Nie chodzi o to, że ja się w nim zakochałam. Ja myślałam, że my się po prostu zaprzyjaźniliśmy. Nie miałabym nic przeciwko temu, że ma dziewczynę, gdyby nie zachował się w stosunku do mnie tak chamsko. To ja mu doradzałam, gdy zerwała z nim dziewczyna*, pocieszałam po przegranych meczach, gdy wszyscy niesłusznie obwiniali go o porażkę, to ja pomogłam mu zadecydować, żeby nie odchodził z drużyny. Widać jaki wdzięczny. A może dla niego to nie było nic takiego? Żalił się do późnych godzin nocnych, wstałam zaspana do szkoły, bo chciałam mu pomóc. Mieliśmy tyle wspólnych tematów, ale tak zadecydował. Zerwał ze mną kontakty. Ostatnio spotkałam go na mieście. Prawie otarliśmy się o siebie rękoma, ale 'cześć' nie powiedział, tylko standardowo się patrzył. Ja nie wiem czy mu język ucięli czy co? Ok, szłam wtedy z koleżanką, ale to nie zmienia faktu, że nic nie powiedział. Z mojej dobroci i zaangażowania nic pozytywnego dla mnie nie wychodzi. Czuję się jakbym straciła przyjaciela, mimo iż on nie był moim przyjacielem. Czuję się po prostu oszukana. Muszę nauczyć się uodparniać na problemy innych i stać się arogancka i obojętna, ale nie potrafię. Muszę nad sobą popracować, bo robi się ze mnie pomoc społeczna. Już jedna osoba mi powiedziała, że jestem drugą Matką Teresą. Może to komplement, a może nie. Nie wiem. Wiem natomiast, że za dużo pomagam innym. W szkole każdy może liczyć na moją pomoc i wsparcie, a mnie to zaczyna męczyć.
*mam problem ze zrozumieniem tego faktu, bo gdy zaczęłam z nim pisać, miał dziewczynę, ale ta z nim po jakimś czasie zerwała. ja go pocieszałam, doradzałam, co ma teraz zrobić, żeby może ją jakoś odzyskać. po jakimś czasie przestał na ten temat rozmawiać i teraz znowu ma dziewczynę, o innym imieniu niż poprzednia, ale ta widocznie ma coś przeciwko naszej znajomości, bo już nie pisze. Wiem, że skomplikowane, ale nie potrafię tego inaczej wytłumaczyć.
Dupek! denerwuje mnie takie zachowanie i wcale się nie dziwie, że jest Ci źle z tego powodu. Myślę, że sama mając takiego 'przyjaciela' po takim jego zachowaniu doszczętnie bym się załamała : <
OdpowiedzUsuńCo do matki Teresy, myślę, że to raczej wada w tych czasach - przekonałam się po sobie, wszystkim pomagasz, a gdy oczekujesz od kogoś pomocy to jej nie otrzymujesz. Przykre, ale niestety prawdziwe : <
Pozdrawiam,
minachan
Ale niektórzy ludzie są... brak słów
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, oczywiście obserwuję. :) Liczę, że ty zrobisz to samo na moim blogu:
by-klaudia.blogspot.com