niedziela, 13 listopada 2011

Nie wyszło.

Mówiłam Wam parę dni temu, że miałam iść na ważne spotkanie. Nie wyszło... bardzo mi z tego powodu jest przykro. O tym, że nic z moich planów nie wyjdzie dowiedziałam się w parku. Rozpłakałam się jak małe dziecko. Usiadłam na ławce, podkuliłam nogi, schowałam między nie głowę i przesiedziałam ok. dwóch godzin. Później powiedziałam sobie "O nie Liz, nie możesz tak siedzieć i płakać...!". Łzy nasuwają mi się do oczu , gdy o tym wszystkim wspominam. Najchętniej położyłabym się w łóżku i przespała cały ten koszmarny dzień. Czuję się tak beznadziejnie, jak nigdy w życiu. Tyle spraw szkolnych mam dzisiaj do załatwienia, które są niesamowicie ważne, a nawet nie mam ochoty się za nie zabierać. Nie wiem nawet, czy za cokolwiek się dzisiaj wezmę. Tak strasznie żałuję mojej jednej decyzji, która sprawiła, że nie dostałam się na to spotkanie. Jedna decyzja sprawiła, że jestem oddalona milowym krokiem od ważnej dla mnie osoby.  Nie mam siły nawet tutaj nic opisywać, do głowy przychodzi mi tylko to: "jestem głupia", "Boże, co ja najlepszego zrobiłam?!", "chcę cofnąć czas" etc. Muszę chyba z kimś dzisiaj pogadać. Z tego co się orientuję wszyscy jeszcze śpią, nie będę ich budzić i zaśmiecać im głowę moimi sprawami. Pewnie i tak większość osób powie mi, że to moja wina. Ja sobie zdaję z tego sprawę, nie potrzebuję nikogo, kto by mi to uświadomił. Chcę tylko, aby ktoś mnie pocieszył, powiedział dobre słowo. Chcę tylko, aby ktoś mi powiedział "No co ty nie wiesz? Przecież w przyszłym tygodniu też się mamy wszyscy tam spotkać, tym razem na pewno się z nim zobaczysz", no niestety. Wiem, że tak nikt nie powie, ale bardzo bym chciała...  Kurde! Muszę wziąć się w garść. Wezmę zaraz szybki prysznic, może w końcu uda mi się coś przełknąć (od wczoraj rana zjadłam tylko jabłko i kromka chleba, która i tak została mi wepchnięta na siłę...). W tym czasie może już któraś będzie "na chodzie" i przyjdzie na nasze stałe miejsce i pogadamy, wypłaczę się na jej ramieniu, może coś mi doradzi. Przepraszam Was, że moje notki nie mają najmniejszego senesu, nic nie przychodzi mi do głowy dzisiaj. Jestem tak zła, że nawet tego nie ogarniam. Może później jeszcze coś napiszę, jak się uspokoję, po rozmowie...

xoxo
Liz.

3 komentarze:

  1. Biedna. Popłakałam się gdy to czytałam, nawet teraz mam łzy w oczach. Nie mogę uwierzyć, że się z nim nie spotkałaś. Naprawdę bardzo mi przykro ;(
    A przecież miało być tak pięknie. Wiem, że nie ma teraz słów, którymi mogłabym cię pocieszyć, ale chyba mogę Ci powiedzieć, że jestem z tobą całym sercem i trzymam za ciebie kciuki abyś następnym razem go spotkała. Wierze w ciebie :)

    Pozdrawiam.

    Ps. Nie płacz, na pewno sie ułoży. Zobaczysz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z biegiem czasu na pewno będzie lepiej, wiem to, ale narazie to jest "świeża" sprawa, moje myśli muszą przez jakiś czas ze sobą powalczyć. Bardzo Ci za wszystko dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ nie ma za co. Jak zawsze do usług :)

    OdpowiedzUsuń